Jestem Startowcem. Tworzymy tanie testy na koronawirusa – opowiada dr inż. Dawid Nidzworski (2020-04-03)

Praca nad testem wykrywającym koronawirusa to wyścig z czasem i pełne poświęcenie. Naukowiec nie weźmie do domu z laboratorium ani komórek, ani sprzętu, żeby zdalnie prowadzić badania. Mimo obaw codziennie jest w pracy. Bliscy muszą być wyrozumiali. Kiedy konieczne jest przeprowadzenie ważnych reakcji, a ich zakończenie wypada w nocy, nie można powiedzieć: teraz jest wieczór, weekend, mój dzień wolny. Naukowcy podczas epidemii pracują ze zdwojoną mocą. Dzięki temu już za kilka tygodni będziemy mieli polskiej produkcji szybki test przesiewowy – kilka razy tańszy, niż wykonywany obecnie osobom z podejrzeniem zarażenia koronawirusem.

Karolina Duszczyk: Skąd pewność, że się uda?

Dawid Nidzworski: Bo wiemy, że technicznie jest to możliwe i umiemy to zrobić. Mamy już przetarte ścieżki, nasze testy wykrywające wirusa grypy można kupić u lekarzy pierwszego kontaktu, w przychodniach. Oczywiście są to prace badawczo-rozwojowe obarczone niemałym ryzykiem i zdajemy sobie sprawę, że coś może pójść nie tak. Gdybyśmy jednak zaczynali od takiego myślenia, to nie ruszylibyśmy z żadnym naszym projektem.

Jakie emocje towarzyszą takiej misji? Ekscytacja?

Tak. Mamy też poczucie odpowiedzialności, odczuwamy presję czasu. Towarzyszy nam niecierpliwość, ogromna chęć jak najszybszego opracowania potrzebnych testów. Dlatego pracujemy bardzo intensywnie, nawet po 10-12 godzin dziennie. Wielu z nas spędza w laboratorium późne wieczory, żeby nastawić jakieś reakcje, które powinny być gotowe na rano. Większość kadry przychodzi do pracy również w weekendy, żeby przeprowadzać eksperymenty czy walidacje, które wymagają dużej ilości czasu – próbujemy wykorzystać każdą godzinę. To nie jest łatwy czas dla rodzin. Oczywiście próbujemy „łapać” choć chwile, żeby spędzić z naszymi bliskimi. Robimy, co możemy, ale dziś to praca jest priorytetem. Nasi bliscy też potrzebują wyników naszej pracy.

Jakich testów potrzeba? Takich dla placówek medycznych czy takich, które sami będziemy mogli kupić sobie w aptece, bo nie będą kosztowały 500-900 zł?


Potrzebujemy każdego rodzaju szybkich testów, w każdej ilości i… jeszcze więcej testów. One muszą być powszechne, bo w obecnej sytuacji powinniśmy przebadać każdy tzw. przypadek i podjąć decyzję, czy tej osobie potrzebna jest kwarantanna albo czy trzeba zamknąć firmę, bo ktoś miał kontakt z osobą, która była pozytywna jakiś czas temu. Uważam, że diagnostyka jest najważniejsza. Oczywiście najciekawszym rozwiązaniem byłyby testy które moglibyśmy kupić w aptece i zrobić w domu a wynik wysłać do lekarza. Właśnie nad takimi testami pracujemy w SensDx i w Instytucie.

Jak będzie wyglądał taki test? Jak będziemy go sobie wykonywać – z krwi, ze śliny?

Z wymazu z gardła. Test będzie można wykonać w 5 minut, czyli nie trzeba będzie długo czekać na jego wynik. To będzie wyglądało tak, jak pobranie wymazu z gardła przed wykonaniem antybiogramu, czy jak teraz pobiera się wymaz do testów PCR. Pobieramy wymaz, wkładamy go do specjalnego buforu, który rozbija wirusa, a następnie nakładamy ten bufor na elektrodę. Po kilku minutach będziemy mieli wynik – pozytywny bądź negatywny. Nasz cel to przesiewowe rozwiązanie, czyli takie, które można zastosować powszechnie. Testy będzie można wykonywać na przykład w zakładach pracy, zanim pracownicy zaczną swoje zadania.

Czy test będzie wykrywał tylko koronawirusa, czy może wskaże także inne choroby, które mogą nam grozić?

Od sześciu tygodni opracowujemy pojedynczy test do wykrywania koronawirusa. Ale w przyszłości zrobimy test wykrywający kilka różnych patogenów w tym samym czasie, na przykład wirusa grypy i różne typy koronawirusów. Jestem przekonany, że niestety koronawirus zostanie z nami na dłużej, a nie tylko na ten sezon. Dlatego takie testy będą potrzebne. Nie zatrzymaliśmy innych naszych projektów, nieco je tylko spowolniliśmy, żeby skupić się na tym, co najważniejsze. W czasie kiedy jedne komórki rosną lub kiedy produkuje się jedno białko, nie jest problemem wyprodukowanie drugiego białka, zwłaszcza, że zespół pracuje po godzinach. Dlatego wszystkie dotychczasowe badania realizujemy zgodnie z harmonogramem. Głównym problemem są dostawy pewnych komponentów, na które musimy dłużej czekać i tylko to nas opóźnia.

Ścigacie się z innymi ośrodkami? Konkurujecie? A może w kryzysowej sytuacji powstaje takie „pospolite ruszenie” naukowe?

Wymiana myśli między naukowcami jest otwarta, zacieśniliśmy współpracę z Uniwersytetem Jagiellońskim z zespołem profesora Krzysztofa Pyrcia, który bardzo mocno nas wspiera i będzie ostatecznie sprawdzał, czy nasze testy działają tak, jak powinny. Współpracujemy też z ośrodkami z Włoch i z Niemiec. Dzisiaj wszyscy, którzy mają jakikolwiek pomysł czy potencjał naukowy pracuje nad tym wirusem codziennie. Wymiana wiedzy jest natychmiastowa, bo publikowanie wyników jest bardzo szybkie i wiedza rozprzestrzenia się bez problemów. Obecnie nie czas jest na konkurencję ale na łączenie sił i wspólne rozwiązanie poważnego problemu, jaki mamy.

W działalności każdej instytucji, zwłaszcza komercyjnej, jednak chodzi o to, żeby mieć środki na działanie. Mówiąc wprost, skąd wziąć na to pieniądze?


SensDx otrzymał bardzo wiele wsparcia od Narodowego Centrum Badań i Rozwoju oraz RPO Mazowieckie na opracowanie technologii i pierwszych produktów. Prace nad testem na koronawirusa obecnie finansujemy z prywatnych środków. Instytut Biotechnologii i Medycyny Molekularnej realizuje projekty prowadzone ze środków publicznych i tych środków nie możemy wykorzystywać na inne cele. Na szczęście mamy swoje zasoby, które możemy przeznaczyć na ten cel. To wyzwanie każdego dnia – jak to zrobić, żeby nie wydać wszystkich oszczędności. Aplikujemy o międzynarodowe granty z Komisji Europejskiej, bo tam są najszybsze programy. Od końca kwietnia będziemy mogli starać się o polskie środki.

Ile będzie kosztował polski test?


Naszym celem jest aby ten test kosztował poniżej 100 zł. Musimy szybko wprowadzić go na rynek – po to, żeby faktycznie móc szybko badać np. personel medyczny przed wejściem do szpitala czy po wyjściu od chorych. Takich testów potrzeba bardzo dużo, nie zagraża nam konkurencja. Jeden z podmiotów, z którym współpracujemy – GeneMe Sp. z o.o – 26 marca otworzył możliwość wykonywania badań dla firm. Teraz firmy mogą przebadać swoich pracowników. Są to testy wykonywane metodą RT real-time PCR zgodnie z dzisiejszymi zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia, w przystępnych cenach.

Czym różnią się one od waszego?

SensDx opracowuje test szybki przesiewowy wykrywający białka wirusa CoV-2, testy molekularne real-time PCR oferowane przez Warsaw Genomics czy GeneMe Sp. z o.o. wykrywają materiał genetyczny wirusa. Procedura molekularna wymaga laboratorium, wykwalifikowanej kadry i trwa klika godzin. Rozwiązanie, które oferuje SensDx, będzie proste w użyciu i bardzo szybkie – ok. 5 minut. Wierzymy, że nasze testy będą wykorzystywane jako metoda szybkiego skriningu, a testy laboratoryjne molekularne do potwierdzenia przypadków pozytywnych.

Załóżmy, że test jest już gotowy, sprawdzony, działa. Ile czasu zajmą formalności potrzebne, żeby trafił do pacjenta?


Myślę, że ten rynek powinien być coraz bardziej otwarty, wtedy automatycznie ceny za testy spadną. Jeżeli chodzi o diagnostykę i wyroby medyczne – mamy przetarte ścieżki rejestracji i nie spodziewamy się problemów formalnych. Od chwili, kiedy będziemy pewni, że test działa, powinien być zarejestrowany w ciągu trzech-czterech tygodni. Nasz czytnik oraz bufor do rozbijania wirusa są już zarejestrowane i to pozwala nam przyspieszyć całą procedurą wdrażania nowych testów.

Z drem inż. Dawidem Nidzworskim rozmawiała Karolina Duszczyk.


Dawid Nidzworski jest stypendystą programu START Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Zatrudnia ponad 100 osób w ramach utworzonej przez siebie spółki SensDx i Instytutu Biotechnologii i Medycyny Molekularnej. Obie te firmy wspierają program START. SensDx trafił właśnie na listę TOP 5  światowych start-upów walczących z koronawirusem – jako jedyny zespół w Europie! Więcej pod tym linkiem

#JestemStartowcem, #Naukowcydlaświata

Na zdjęciu dr inż. D. Nidzworski, fot. archiwum prywatne

Cała nadzieja w nauce. Teraz bardziej niż kiedykolwiek. Przekaż swój 1% najwybitniejszym młodym badaczom w programie START. Pomóż im zmieniać świat!

Dowiedz się, jak to zrobić tutaj

źródło:  Fundacja Nauki Polskiej

P.S. 
dr inż. Dawid  Nidzworski pochodzi z Lubawy. Kilka lat temu pisaliśmy o sukcesach Dawida Nidzworskiego i o Jego bracie Szymonie Nidzworskim. Zapraszamy do lektury z roku 2016 (mz)

lista postów